Nasz (nie)wymarzony... :)
Witajcie.
Czemu nie-wymarzony? Bo nikt nigdy wołami nie zaciągnąłby mnie na pomysł budowania domu od zera... Ba! Nawet na poziomie poniżej zera :P Szukałam domu gotowego, zamieszkałego już przez kogoś, do odmalowania, drobnego remontu i już, bo budowa jest dla mnie złem koniecznym, workiem bez dna i szarpaczem nerwów (jeśli nie mam racji i jestem w błędzie-może ktoś byłby tak miły i przedstawił mi realia ;))
Po roku (z perespektywy czasu mogę powiedzieć, że był to dość ciężki i stresujący rok, przynajmniej dla mnie jako osoby szukająco/dzwoniąco/załatwiającej ;) - narzeczony zwalił całą tą przyjemność na moją głowę - jakby zajmowanie sie niemowlakiem było mało absorbujące :) ) poszukiwań domu odpowiadającego naszym potrzebom a także protfelowi, który, wiadomo,nie jest bez dna, ja prawie się poddałam, natomiast mężczyzna mój dorwał byle działkę z domami do rozbiórki i rozporządził - będziemy się budować ! Po prawie miesięcznych pertraktacjach i tłumaczeniu, że działka owa na nic się nie nadaje (wym. 12m (!)/300m) w końcu zrezygnował, a ja znalazłam atrakcyjną działkę w pięknej okolicy. Tak więc zostało uzgodnione - budujemy ! Mimo iż tak jak we wstępie,poszłam na to...
Aktualnie czekamy na wydzielenie przez geodetkę naszej części z większej działki Pani sprzedającej, nastepnie, jeśli dowiemy się już dokładnie jakiej wielkości będzie teren zabudowy - kupujemy projekt. Wstępnie wybraliśmy Olimpie 2M. Wstępnie ... wstępnie i ostatecznie :) Następnie pozwolenie na budowę, i reszta (wccale nie mało) formalności... kierbud przeraził mnie stwierdzeniem, że dobrze będzie jeśli wprowadzimy się na świeta Bożego Narodzenia w ... 2013! Mam nadzieję, że pójdzie szybciej, a Was postaram sie na bierząco informować o postępie budowy ;)